Patrzyłem na zajadającą kawałek sarny. Nie spuszczając z niej wzroku przełknąłem jeden kęs i odszedłem od zwierzyny. -*Czemu każdy, kto jest na tych terenach, musi zawsze być tak traktowany, jak królowa Angielska?!*-pomyślałem warcząc.
-Ej, dokąd idziesz?!-usłyszałem krzyk Miracle, która zostawiła swoją łopatkę i zaczęła gnać za mną.
-Gdzieś, nie powinno Cię to obchodzić.-warknąłem i splunąłem w stronę samicy. Ona naskoczyła na mnie i ugryzła mnie w plecy. Ja złapałem ją za kark i rzuciłem o drzewo. Miracle uderzyła w nie i zostawiła za sobą ślad krwi. Usłyszałem jej cichy jęk.
-Co zrobiłeś?!-usłyszałem Lily.
-Nic!-warknąłem i odbiegłem jak najdalej od nich. Widziałem tylko, jak Lily pomaga wstać Miracle. Dobrze wiedziałem, co przeszła. Jednak...postanowiłem zawrócić. Zobaczyłem stojącą na chwiejnych łapach samicę i trzymającą ją Alphę. -*Czemu ona musi tu być?*-pomyślałem.
-Pójdę upolować coś dla naszej Sfory. Pójdę sam.-rzekłem, po czym pobiegłem na teren łowiecki.
-Idę z tobą!-krzyknęła Miracle i pobiegła za mną. Nie zauważyłem wystającego korzenia i potknąłem się o niego. Zacząłem staczać się z górki, a kiedy przestałem miałem pełno śniegu i liści w pysku.
-Jesteś....ba...ba..bałwanem!-usłyszałem śmiech Miracle. Zaczerwieniłem się niewidocznie. Po chwili zauważyliśmy karibu...wielkie, olbrzymie, stado karibu...
(Miracle? Może dokończysz? Fajnie by było popisać)
sobota, 31 października 2015
Od Miracle von Immortal Nightmare
Klatka rozbiła się z hukiem. Na szczęście nikt tego nie usłyszał. Wyprostowałam się. Za długo siedziałam już w tej małej i ciasnej klatce. Kichnęłam ze złości. Byłam wolna, ale... w którą stronę ? Ruszyłam więc w głąb lasu. Moje futro powiewało na wietrze i czasem ocierało się o różne krzaki czy drzewa. Nagle wyczułam jakiegoś psa... nie...dwa psy ! Ruszyłam w ich stronę. Ktokolwiek to był musiał mnie zaprowadzić do pożywienia i nie myliłam się. Dwa psy właśnie polowały na sarnę. Wyskoczyłam do nich, akurat pod pędzącą sarnę. Skoczyłam. Udało mi się dostać do gardła zwierzęcia i przebić je zębami. Po chwili "rodeo" sarna padła. Psy podeszły do mnie, co prawda bardziej przypominały wilki, ale bez wątpienia były psami, a może hybrydami ? Zawarczałam.
~Ja zabiłam- moje !~złapałam za gardło sarny i przeciągnęłam w moją stronę.
~Ta...a my Ci ją naprowadziliśmy ! Nam też się należy !~stwierdził pies.
~Ale ja zabiłam !~pokazałam białe kły psu, ten wycofał się.
~Sarna należy do nas, to nasze tereny i to my ją pierwsi wypatrzyliśmy !~powiedziała biała suczka.~Poza tym co robisz na terenach, intruzie !
~Zwiedzam !~prychnęłam, lecz po chwili dodałam.~To co każdy bezdomny pies o tej porze roku - szukam pożywienia...
Wtedy znów wyskoczył naprzód pies.
~A teraz zmywaj się !~zawarczał w obronie własnej i białej suczki.
~Szybciej ty w podskokach !
Pies odepchnął mnie od sarny. To mnie sprowokowało. Skoczyłam na jego plecy przewracając go i gryząc w kark.
~SPOKÓJ !~Zawyła biała i rozdzieliła nas.
~Dołączasz do sfory ?~zapytała mnie niecierpliwie.
~Niech będzie...
~Jak Cię zwą ?
~Miracle von Immortal Nightmare
~ Ja jestem Lili, a to Last Breath...
Spojrzałam na psa z pod oka. On jednak przyglądał się martwej sarnie.
~ Co do sarny...~zaczęła Lili, musiała zobaczyć jak Last się gapi na zdobycz.~Miracle von Immortal Nightmare weźmie tyle ile da rady zjeść, a my weźmiemy resztę.
Wzięłam tylko łopatkę i zaciągnęłam ją pod duże drzewo z daleka od psów. Tam spokojnie zajadałam.
~Ja zabiłam- moje !~złapałam za gardło sarny i przeciągnęłam w moją stronę.
~Ta...a my Ci ją naprowadziliśmy ! Nam też się należy !~stwierdził pies.
~Ale ja zabiłam !~pokazałam białe kły psu, ten wycofał się.
~Sarna należy do nas, to nasze tereny i to my ją pierwsi wypatrzyliśmy !~powiedziała biała suczka.~Poza tym co robisz na terenach, intruzie !
~Zwiedzam !~prychnęłam, lecz po chwili dodałam.~To co każdy bezdomny pies o tej porze roku - szukam pożywienia...
Wtedy znów wyskoczył naprzód pies.
~A teraz zmywaj się !~zawarczał w obronie własnej i białej suczki.
~Szybciej ty w podskokach !
Pies odepchnął mnie od sarny. To mnie sprowokowało. Skoczyłam na jego plecy przewracając go i gryząc w kark.
~SPOKÓJ !~Zawyła biała i rozdzieliła nas.
~Dołączasz do sfory ?~zapytała mnie niecierpliwie.
~Niech będzie...
~Jak Cię zwą ?
~Miracle von Immortal Nightmare
~ Ja jestem Lili, a to Last Breath...
Spojrzałam na psa z pod oka. On jednak przyglądał się martwej sarnie.
~ Co do sarny...~zaczęła Lili, musiała zobaczyć jak Last się gapi na zdobycz.~Miracle von Immortal Nightmare weźmie tyle ile da rady zjeść, a my weźmiemy resztę.
Wzięłam tylko łopatkę i zaciągnęłam ją pod duże drzewo z daleka od psów. Tam spokojnie zajadałam.
Nowy Pies - Miracle von Immortal Nightmare
Imię: Miracle
Nazwisko: von Immortal Nightmare
Wiek: 2,5 lat
Charakter: Miracle von Immortal Nightmare to dość trudna i wredna suczka. Chamska i nerwowa, ale mimo wszystko umie być spokojna. Suczka ta często zachowuje stoicki spokój i zdrowy rozsądek. Jest inteligentna i pomysłowa. Bardzo odważna oraz wyrwała. Głupio wierna do śmierci. Bardzo przywiązuje się do niektórych osób, miejsc czy rzeczy i ciężko jest jej cokolwiek zmieniać. Podpadła w depresję i może przez cały dzień nie jeść, nie pić tylko leżeć i spać. Bardzo samotna i smutna, ale to nie znaczy, że w ogóle się nie uśmiecha, a jej wesoły pysk może zauroczyć każdego psa. Bardzo dużo psów się jej "boi", a raczej przebywania z nią, ponieważ mogą zostać wyśmiani przez resztę psów, że rozmawia z taką "szlamą", z tego powodu, pomimo już 2 zauroczeń, nie znalazła jeszcze partnera. Suczka jest bardzo nerwowa i porywacza. Nie pozwala na dokuczanie jej osobie i zazwyczaj odpowiada jakimś kąśliwym tekstem, choć nawet drugi pies nie miał zamiaru jej urazić, jednak mimo "odszczeknięcia" nie bierze tego na serio (chyba, że kocha tą osobę). Trochę zamknięta w sobie i bardzo nie ufna.Trochę mało mówna. Przy dużej grupie mało mówi z powodu nieśmiałości i strachu, że palnie głupstwo. Trochę strachliwa, boi się ognia i odgłosu strzałów. Kocha do końca swoich dni u niej nie istnieje coś takiego jak zdrada. Jest niezrozumiała przez innych. Jeśli poznasz ją bliżej zaczniesz ją rozumieć...
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=pJjjzarKotI
Rasa: Skundlony Owczarek Szkocki Collie & Border Collie & Wilk
Waga: 16 kg
Wzrost: 62 cm
Stanowisko: Tropiciel
Jaskinia: ??
Partner: Powiedzmy, że...chyba by se łapę obgryzła
Potomstwo: ---
Przyjaciele: Em... Chyba nikt :/
Wrogowie: Dużo...
Historia: Urodziła się w schronisku, całe dzieciństwo widziała tylko i wyłącznie kraty. Co prawda miała rodzeństwo i matkę, ale tak ciekawską suczkę to nie zaspokoi. Była najbardziej nerwowa i porywcza z rodzeństwa. Gdy miała rok została oddana do domu tymczasowego ze swoim bratem Nick'em i czarną suczką Niką w typie goldena. Suczki bardzo się znienawidziły i często dochodziło pomiędzy nimi do bójek, które starał się uspokoić Nick. Pewnego dnia Miri zwana wtedy Lili zerwała się ze smyczy i uciekła dla swojej pani. Nick popędził za nią. Razem postanowili poznać świat. Dołączyli do grupy 6 wędrownych psów. Były tam dwa Border Collie: Nikita i Rudy, Owczarek Niemiecki czarny: Rax, Mieszańce: Balmesina i Kazbek oraz wyrośnięty York: Hihi. Razem stworzyli małą sforę. Miracle dołączyła do nich przede wszystkim dla Rax'a w którym się skrycie podkochiwała. Wszystko układało się dobrze gdyby nie Hihi wydał tajną kryjówkę bandy dla innej grupki psów, które od zawsze deptały im po piętach. Rozpoczęła się bitwa w której zaginął Nick i nikt go więcej w tych okolicach nie widział oraz zmarł Rax ratując Miri przed atakiem dobermana. Suczka zrozpaczona uciekła do innej miejscowości. Tam dołączyła do rozwijającej się sfory i właśnie tam naprawiała swoje rozdarte serce. Jej zadaniem było pilnowanie młodych Alph. Jednak wredny kuzyn-Ken młodych sprowokował Miracle do tego stopnia, że nie mogła się opanować i zabiła wszystkie młode, oraz okaleczyła samego Ken'a. Miała za ten czyn zostać zabita, ale udało jej się uciec. Wyruszyła w stronę miasta i tam została złapana przez faceta organizującego walki psów. Suczka radziła sobie całkiem nieźle i wygrała większość walk. Postanowiono zawieść ją do miasta gdzie odbywały się mistrzostwa, by przynajmniej podszkolić ją w walce. Droga była nie równa i jej klatka wypadła z przyczepy samochodu i rozbiła się na jezdni. Miracle uciekła i znalazła kolejną sforę czyli Sforę Wschodu Słońca.
piątek, 30 października 2015
Od Last`a Bloodsnow
Biegłem zapominając o przeszłości. Właśnie...to o niej opowiem. Zatem:
Urodziłem się w dziwnym miejscu...w szafie. Moi bracia i siostry rozpychali się straszliwie, kiedy ja, zająłem najcichszy, najmniejszy kąt. W końcu szafa otworzyła się ze skrzypem i zajrzał tam jakiś człowiek i jego dwaj synowie. Patrzyli na mnie, jakby chcieli mnie zjeść. Zapiszczałem cicho i wtuliłem się bardziej w "mój" kąt. Oczywiście, że ja byłem kozłem ofiarnym i mnie wyciągnięto jako pierwszego.
-To samczyk!-powiedział mężczyzna do swojej żony.
-Tato! Dajmy mu na imię Pimpek!-krzyknęli obaj chłopcy.
-Zatem...niech będzie, Pimpek.-odrzekł mężczyzna, gdyż myślał o innym imieniu. Rodzina nazywała się Potomscy, ale mi nie podobało się to nazwisko. Wyobraźcie sobie...Imię: Pimpek, nazwisko: Potomski...Żenujące. Pierwszy chłopak złapał mnie i ze swoim bratem zamknęli się w swoim pokoju.
-Dobrze, przejdziesz testy. Najpierw, czy przeżyjesz upadek z komody.-orzekł jeden z nich i położył mnie na komodę, po czym zepchnął. Poczułem strach. Leciałem w dół, a to wszystko zdarzyło się w takim tempie, że nawet nie zdążyłbym powiedzieć "hej", a już bym spadł. Tak też spadłem. Leżałem nieruchomo, po czym się podniosłem. Później jeszcze mnie zrzucali i zaliczyłem te durne, męczące, tortury, czy, jak oni wolą, testy. Leżałem na ziemi. No i żyłem jako Pimpek Potomski. W końcu dorosłem do obecnego wieku, sprzedano mnie, a tam przyjąłem nowe imię i nazwisko: Last Breath Bloodsnow. Byłem przywódcą psiego zaprzęgu. Prowadziłem 7 psów, razem nas było 8. Kiedy...zgubiliśmy się. Brian Bloodsnow, który powoził wozem, zachorował. Dlatego wyruszyliśmy w podroż. By zdobyć lekarstwo...Kiedy umierał położyłem łapę na jego klatce.
-Przepraszam...nie zdobyłem go, na czas...-zaskamlałem.
Inne psy rozbiegły się, ja też. Znalazłem po jakimś czasie Sforę Wschodu Słońca i przeprowadziłem rozmowę a Alphą. Zostałem przyjęty i rozpocząłem nowe życie.
Urodziłem się w dziwnym miejscu...w szafie. Moi bracia i siostry rozpychali się straszliwie, kiedy ja, zająłem najcichszy, najmniejszy kąt. W końcu szafa otworzyła się ze skrzypem i zajrzał tam jakiś człowiek i jego dwaj synowie. Patrzyli na mnie, jakby chcieli mnie zjeść. Zapiszczałem cicho i wtuliłem się bardziej w "mój" kąt. Oczywiście, że ja byłem kozłem ofiarnym i mnie wyciągnięto jako pierwszego.
-To samczyk!-powiedział mężczyzna do swojej żony.
-Tato! Dajmy mu na imię Pimpek!-krzyknęli obaj chłopcy.
-Zatem...niech będzie, Pimpek.-odrzekł mężczyzna, gdyż myślał o innym imieniu. Rodzina nazywała się Potomscy, ale mi nie podobało się to nazwisko. Wyobraźcie sobie...Imię: Pimpek, nazwisko: Potomski...Żenujące. Pierwszy chłopak złapał mnie i ze swoim bratem zamknęli się w swoim pokoju.
-Dobrze, przejdziesz testy. Najpierw, czy przeżyjesz upadek z komody.-orzekł jeden z nich i położył mnie na komodę, po czym zepchnął. Poczułem strach. Leciałem w dół, a to wszystko zdarzyło się w takim tempie, że nawet nie zdążyłbym powiedzieć "hej", a już bym spadł. Tak też spadłem. Leżałem nieruchomo, po czym się podniosłem. Później jeszcze mnie zrzucali i zaliczyłem te durne, męczące, tortury, czy, jak oni wolą, testy. Leżałem na ziemi. No i żyłem jako Pimpek Potomski. W końcu dorosłem do obecnego wieku, sprzedano mnie, a tam przyjąłem nowe imię i nazwisko: Last Breath Bloodsnow. Byłem przywódcą psiego zaprzęgu. Prowadziłem 7 psów, razem nas było 8. Kiedy...zgubiliśmy się. Brian Bloodsnow, który powoził wozem, zachorował. Dlatego wyruszyliśmy w podroż. By zdobyć lekarstwo...Kiedy umierał położyłem łapę na jego klatce.
-Przepraszam...nie zdobyłem go, na czas...-zaskamlałem.
Inne psy rozbiegły się, ja też. Znalazłem po jakimś czasie Sforę Wschodu Słońca i przeprowadziłem rozmowę a Alphą. Zostałem przyjęty i rozpocząłem nowe życie.
środa, 28 października 2015
Od Lily WildRose
- *Gdzie mam iść?*, *Co mam robić, gdy jestem sama? *Słuchać się swoich snów... wierzyć czy nie?*. - rozmyślałam tak biegnąc przed siebie. Nagle jakaś siła kazała mi stać. Posłusznie wykonałam polecenie i rozejrzałam się po miejscu w którym przybywałam. Byłam tu pierwszy raz. Coś mnie dziwiło ,nie czułam tutaj zapachu żadnego psa.
- *Czy to jakiś znak? Najpierw ten sen a teraz to?*
Przyspieszyłam chód, zimno i głód coraz bardziej mi dokuczały, noce i dnie są coraz mroźniejsze.
- *Jeśli nie znajdę schronienia nie przetrwam tej zimy* - myślałam.
Znów zaczęłam biec przed siebie szukając... no właśnie. Po kilkunastu minutach nie mogłam już biec. Powieki zamykały mi się bez mojej zgody, postanowiłam odpocząć chwilę dlatego usiadłam na wilgotnej trawie. Coraz trudniej było zachować świadomość. Już miałam oddać się w błogi sen gdy zaczął wiać strasznie mroźny wiatr który mnie obudził.
- *Nie karzecie mi zasnąć? Wiecie że to jest mój czas, nie przedłużajcie tego.*
Po chwili wiatr zamienił się w wichurę zrywającą jeszcze zielone liście z drzew. Do tego doszedł ulewisty zimny deszcz. Musiałam znaleźć jakieś schronienie. Zaczęłam biec, niestety siła natury była silniejsza i przez wietrzne duchy przewróciłam się. Kiedy udało mi się wstać było to samo. Poddałam się, leżałam bezwładnie patrząc co się dzieje. Jedyne co wtedy mogłam zrobić.
- Jestem taka samotna! Niech deszcz zmyje moje ostatnie dni! - krzyknęłam i zemdlałam ze zmęczenia. Moja dusza uznała ukojenia, nie czułam głodu, zmęczenia, smutku noszonego od bardzo dawna. Czułam że odchodzę do mojej rodziny gdy nagle coś tchnęło we mnie życie, otworzyłam oczy i podniosłam się. Zaczęłam biec, ciągle potykałam się i przewracałam. Wola życia okazała się silniejsza.
Po kilku minutach zobaczyłam dom, nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy byłam w połowie drogi moje nogi odmówiły posłuszeństwa,jedyne co mogłam zrobić to czołganie się, ku zdziwieniu wejście było uchylone ,,weszłam" do niego i zasnęłam.
*******************************************************************
-Lily, obudź się! - usłyszałam głos innego psa. Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć kogo widzę.
- Coco! - krzyknęłam
- Yyy... tak?
- Ty... żyjesz!
- No, a kiedyś umarłam?
- Tak, zostałaś zastrzelona przez myśliwych!
- Chyba w śnie... uderzyłaś się w głowę jak spałaś?
Na to pytanie nie odpowiedziałam.
- Pójdziemy polować?
- No... oczywiście. - odpowiedziałam bez namysłu.
Wstałam i zaczęłam się rozglądać, ta jaskinia mi coś przypominała to był... mój były dom. Zrobiłam kilkanaście kroków i byłam już na dworze. Słońce ogrzewało moją sierść. Na niebie nie było ani jednej chmury, dawno nie widziałam takiej pogody. Nawet nie zauważyłam kiedy Coco do mnie podeszła, pacnęła moją łapę i krzyknęła:
- Gonisz!
Zaczęłam biec za nią śmiejąc się głośno. W końcu udało mi się dobiec do niej.
- No to co? Polujemy?
- Jasne! - powiedziałam w zaczęłam węszyć. - Czuje coś tak jakby... zając! Tak czuje zająca! - powiedziałam i szłam za moim nosem. Po kilku minutach chodu zauważyłam go. Zaczaiłam się w zaroślach, podeszłam jak najbliżej, wyprężyłam wszystkie swoje kończyny i zwierzak znalazł się w moim pysku.
- Dasz mi trochę? - spytała siostra. Przytaknęłam na jej pytanie i podzieliłam zdobycz na pół. Zaczęliśmy jeść, nagle zza drzew wyskoczył myśliwy ze swoją śmiertelną bronią i wycelował w Coco. Bez namysłu skoczyłam w tamtą stronę a pocisk wycelował w moje żebra.
- Lily! - usłyszałam i nagle otworzyłam oczy...
*******************************************************************
Leżałam w domku.
- Co się stało? To był tylko sen? - w mojej głowie chodziło tyle myśli zlewających się w jedno... rozpacz. Wstałam i podeszłam do drzwi słońce jeszcze nie wstało. Pomyślałam że coś z tego może jeszcze być... może to nie koniec. Poczułam świeży zapach zająca i poszłam za nim. Droga była dosyć długa i kręta. Kiedy go wyśledziłam próbowałam go dopaść ale niestety nie miałam dosyć siły by go dogonić, ale nie poddawałam się. Zając uciekał na górę a ja za nim. Na reszcie złapałam go. Wtedy podniosłam łeb do góry i zobaczyłam... wschodzące słońce. Był piękny:
*-To ma sens to nie jest przypadek! Wszystko się składa! Założę sforę a nazwę ją... Sfora Wschodu Słońca.
Nowy członek - Last Breath
Nazwisko: Bloodsnow
Wiek: 2 lata
Charakter: Last Breath jest przede wszystkim śmiały i odważny. Jednak litościwi i przebacza. No bo w końcu...Kiedy na wszystkich być obrażonym, lub złym...Ma się przyjaciół? No nie. Poza tym jest mądrym i łatwym do nauki psem. Kreatywny romantyk, świetnie maluje pastelami i świecowymi kredkami. Przynajmniej próbuje. Myśli, że jeśli nie spróbuje, nigdy się nie dowie np. czy to mu smakuje, lub czy to potrafi. Jest miły i odnosi się kulturalnie do starszych psów. Nie ma drugiego takiego jak on.
Głos: Drowing Pool
Bodies
Rasa: Rasowy husky
Waga: 30 kilogramów
Wzrost: 89 centymetrów
Stanowisko: Malarz
Jaskinia: ?
Partner: Brak
Potomstwo: Nie, ale chce mieć
Przyjaciele: Szuka przyjaciół
Wrogowie: Aktualnie nie ma wrogów
Historia: Biegłem oglądając się za siebie. Prawie się potykałem o swoje łapy, ale to wszystko było takie ciekawe! Nowe tereny, jeziora...No po prostu cudowne! Kiedy wpadłem na wilczycę. To była chyba Alfa jednej ze sfory, o których słyszałem. Przeprowadziłem rozmowę z nią i zostałem przyjęty.
wtorek, 27 października 2015
Nasza Alpha - Lily WildRose
Imię: Lily
Nazwisko: WildRose
Wiek: 3 lata
Charakter: Lily jest bardzo mądrą i pamiętliwą suczką.
Nie lubi psów którzy zachowują się jak wieczne szczeniaki.
Często zapomina że jet tacie coś jak optymizm.
Bardzo poważna oraz odpowiedzialna.
Nie potrafi się wyluzować i obwinia się za całe zło świata.
Jest perfekcjonistką i wszystko robi dokładnie.
Wobec obcych nieufna. Nie boi się zabijać i zrobi to dla dobra sfory. Pesymistka i realistka.
Głos: Mayya Sakamoto Tell Me What The Rains Know.
Rasa: Syberian Husky i.... wilk.
Waga: 20 kg
Wzrost (W kłębie): 56 cm
Stanowisko: Samica Alpha
Jaskinia: Magiczny Zagajnik
Partner: Nie liczy się z uczuciami, musi wybrać dobrego przywódce nawet gdy go nie kocha.
Potomstwo: Brak
Przyjaciele: Mam nadzieje że będzie to cała sfora.
Wrogowie: Ze sfory nikt...
Historia: Smutne me było życie i nie chcąc psuć krwi moim członkom myślę że nikt nie chciał by przeżyć tego co ja...
Urodziłam się w lesie wraz z 3 innymi wyrzutkami takimi jak ja...
Byłam wtedy szczeniakiem. Wiedziałam co to szczęście. Chciałabym aby ten czas kiedy byłam szczęśliwa trwał długo niestety tak nie było.
Tylko 6 miesięcy. Bawiłam się w chowanego z Coco, Brand`em i Will`em. Byłam najlepsza w tej zabawie która trwała tylko 3 minuty bo szybko się wywęszyliśmy. Znalazłam świetną kryjówkę. Coco zbliżała się do mnie gdy nagle do jaskini wbiegli ludzie zaczęli strzelać. Pierwszy padł w krwi Will, potem Mama, Tata, Brand. Ja siedziałam w kryjówce i patrzyłam jak umierają, jak z nich wylatuje cała energia, jak odchodzą w otchłań... Coco udało się uciec , ale niestety nie daleko. Nie wiem co się z nią stało gdy wybiegła z jaskini słyszałam tylko strzał i pisk biednego umierającego zwierzęcia. Bałam się wyjść z kryjówki, bałam się że oni tam ciągle są. W końcu wyszłam i usiadłam przy mojej mamie a raczej jej ciale, i zaczęłam wyć. Nie wiem czy słyszała, nie wiem gdzie ona jest. Nie miałam domu, byłam sama. Potem długo się tułałam sama, rozmawiając z wiatrem i deszczem. W końcu przyśniło mi się że mam sforę dużą i potężną i postanowiłam pójść za przeczuciem i tak powstała Sfora Wschodu Słońca.
Witajcie!
Witajcie!
Witajcie w mojej pierwszej sforze! Na razie nie jest idealna ale ciągle dodaje coś nowego. Mam nadzieje że niedługo zagości tutaj kilka a może kilkanaście psów. Serdecznie zapraszam do dołączania!
Sforę wschodu słońca ogłaszam oficjalnie
Otworzoną!
Wasza alpha Lily WildRose.
Witajcie w mojej pierwszej sforze! Na razie nie jest idealna ale ciągle dodaje coś nowego. Mam nadzieje że niedługo zagości tutaj kilka a może kilkanaście psów. Serdecznie zapraszam do dołączania!
Sforę wschodu słońca ogłaszam oficjalnie
Otworzoną!
Wasza alpha Lily WildRose.
Subskrybuj:
Posty (Atom)