sobota, 31 października 2015

Od Last`a Bloodsnow

Patrzyłem na zajadającą kawałek sarny. Nie spuszczając z niej wzroku przełknąłem jeden kęs i odszedłem od zwierzyny. -*Czemu każdy, kto jest na tych terenach, musi zawsze być tak traktowany, jak królowa Angielska?!*-pomyślałem warcząc.
-Ej, dokąd idziesz?!-usłyszałem krzyk Miracle, która zostawiła swoją łopatkę i zaczęła gnać za mną.
-Gdzieś, nie powinno Cię to obchodzić.-warknąłem i splunąłem w stronę samicy. Ona naskoczyła na mnie i ugryzła mnie w plecy. Ja złapałem ją za kark i rzuciłem o drzewo. Miracle uderzyła w nie i zostawiła za sobą ślad krwi. Usłyszałem jej cichy jęk. 
-Co zrobiłeś?!-usłyszałem Lily. 
-Nic!-warknąłem i odbiegłem jak najdalej od nich. Widziałem tylko, jak Lily pomaga wstać Miracle. Dobrze wiedziałem, co przeszła. Jednak...postanowiłem zawrócić. Zobaczyłem stojącą na chwiejnych łapach samicę i trzymającą ją Alphę. -*Czemu ona musi tu być?*-pomyślałem. 
-Pójdę upolować coś dla naszej Sfory. Pójdę sam.-rzekłem, po czym pobiegłem na teren łowiecki.
-Idę z tobą!-krzyknęła Miracle i pobiegła za mną. Nie zauważyłem wystającego korzenia i potknąłem się o niego. Zacząłem staczać się z górki, a kiedy przestałem miałem pełno śniegu i liści w pysku. 
-Jesteś....ba...ba..bałwanem!-usłyszałem śmiech Miracle. Zaczerwieniłem się niewidocznie. Po chwili zauważyliśmy karibu...wielkie, olbrzymie, stado karibu...
(Miracle? Może dokończysz? Fajnie by było popisać) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz